:: podsumowanie 5 sezonu :: |
Piąty sezon Charmed dobiegł końca. Mamy za sobą kolejne, tym razem 23 odcinki sagi. Cóż to oznacza? Czas na podsumowanie i głębsze zanurzenie się w świat Charmed.
Pierwszy raz w historii serialu zdarzyło się, by wyemitowano dwa dwugodzinne epizody, którymi były "A witch's tail" oraz "Oh my goddess". W całym piątym sezonie zaobserwować można dużo zmian, o których za chwilę. Zastanówmy się skąd te ulepszenia i metamorfozy.
Po pierwsze zmiany w produkcji oraz obsadzie technicznej. Dwie główne aktorki postanowiły zainwestować w serial i spróbować podnieść jego renomę i formę. Mowa oczywiście o Holly Marie Combs, czyli serialowej Piper i Alyss'ie Milano czyli Phoebe. Już na początku 5 sezonu Holly zapowiadała duże zamiany. Chciała by serial pasował idealnie do nowego dnia emisji czyli niedzieli, by wkomponował się w nową ramówkę i został jej nieodzowną częścią. Tak też się stało. Już po pierwszych ujęciach premiery piątego sezonu widzimy duże zmiany.
Wreszcie odpowiednią muzykę towarzyszącą przejściom pomiędzy scenami, które same stały się bardziej dynamiczne i moim zdaniem o niebo lepsze od tych z poprzednich sezonów. Widać tu lekkie nawiązanie do przejść w serialu Angel - Anioł ciemności. Dla mnie to wielki plus.
Poza tym duża zmiana w konstrukcji scen i dialogach, a przede wszystkim w zdjęciach i pozycji kamery. Świetnym posunięciem było ukazanie świata oczami dziecka w odcinku "Baby's first demon", czy chociażby oczami syreny i ujęciami podwodnymi w "A Witch's tail". Prawie każdy odcinek w tej serii kończy się świetnymi ujęciami, szczególnie: nocnej panoramy San Francisco. Kamera przesuwa się tak szybko, jak tło muzyczne co jest rzadkością w takich produkcjach.
Drugą ważną sprawą jest każdy scenariusz Brad Kern oraz inni twórcy Charmed dali w tym sezonie z siebie naprawdę dużo. Wspólną pracą i wysiłkiem stworzyli najlepsze moim zdaniem epizody w historii serialu. Sprawili, że serial nabrał nowych cech. W ujęciach i poszczególnych scenach znajdziemy więcej scen zabawnych, humorystycznych jak na przykład świetna scena otwarcia w odcinku "A witch in time", czy chociażby rywalizacja pomiędzy Paige i Piper mająca na celu wyłonienie przewodniej czarownicy w odcinku "Nymphs just wanna have fun". Jednak hitem sezonu, epizodem najzabawniejszym, można powiedzieć w całej historii Charmed jest odcinek "Sense and sense ability" (na którego pomysł wpadł serialowy Leo). Starania obsady, jak również realizatorów dały bardzo owocną pracę, której wynikiem jest ten epizod. Siostry straciwszy niektóre ze swoich zmysłów starają się normalnie egzystować. I tak widzimy głuchą Phoebe, która nic nie słysząc krzyczy w niebogłosy (Świetna kreacja Alyssy Milano), niemówiącą Paige, która skacząc, gestykulując i robiąc niesamowite miny stara się, by ktoś ją zrozumiał. Wreszcie niewidomą Piper rozmawiającą z tablicą, którą bierze za swoje siostry. Doskonałym odcinkiem jest również "Baby's first demon" z rewelacyjną cioteczką Phoebe, której uwagę przykuwa tylko i wyłącznie mały siostrzeniec Wyatt. Jak już wspomniałem, dzięki wielu zabiegom sezon piąty jest zdecydowanie najlepszy. Co prawda są odcinki, które mogłyby być świetne, ale poprzez pewne zabiegi stają się nudne, jak na przykład "Y ty mummy tambien", który mógł być świetnym epizodem ale możliwości, które ten motyw dawał zostały niewykorzystane, czy chociażby reklamowany pięknym plakatem "Nymphs just wanna have fun", gdzie cała sprawa z Nimfami jest po prostu nudząca, brakuje akcji i dynamiki. Nie mówiąc o przereklamowanym "Witches in tights", który jest chyba najbardziej nudnym epizodem, wątek bohaterów komiksowych także dawał pole do popisu dla scenarzystów, jednak oni tego nie dostrzegli i w efekcie mamy co mamy.
Jednak oprócz tych wyjątków są odcinki, które zaskoczyły mnie swoją treścią
i aranżacją. Mowa o ożywieniu bajek braci Grimm, zamianie w syrenę, podróżach
w czasie (szczególnie tej z odcinka Cat House), Alternatywnej rzeczywistości,
i oczywiście Tytanach.
Piąty sezon pozwolił nam lepiej poznać nasze ulubione postaci, i tak
poznajemy drobnostki jakimi są chociażby: mały bziczek Piper dotyczący sprzątania,
arachnofobia czy jej temperament, który daje się we znaki podczas kłótni
pomiędzy współmałżonkami, kiedy Piper rozsadza ścianę. Odkrywamy nowe,
bardziej wesołe oblicze Paige, która usiłując być pełnoetatową czarownicą
rzuca pracę, by poświęcić się magii przez co często popada w konflikty z
siostrami, szczególnie z Piper kiedy to zaznacza Księgę Mroku samoprzylepnymi
karteczkami i zmienia ustawienie przypraw i składników mikstur w kuchni.
Stajemy się także świadkami pierwszego spotkania Paige z jej biologicznym
ojcem Sam'em a także odkrywamy po trochu charakter tej czarownicy, kiedy
znudzona ciągłym niszczeniem ubrań, przez krew i pozostałości demonów
zaczyna używać magii w egoistycznych celach, jakimi są na przykład naprawa
swetra czy gra w kasynie. Postać Phoebe zmienia się diametralnie, wreszcie po
30 miesiącach Phoebs żegna się na zawsze z miłością swojego życia i wraca
do Phoebe jaką znamy z przed 5 lat, wesolutka i pełna energii, łapiąca każdy
dzień jednak doświadczona przez życie i patrząca na nie już przez inną
perspektywę.
Przyjrzyjmy się głównym bohaterkom z bliska:
Piper - ta czarownica, przeszła największą metamorfozę w ciągu tych pięciu lat. Od niezdecydowanej i strachliwej "czarodziejki", która bała się rzucić posadę w Quake'u i była na każdy rozkaz szefa, do mądrej i rozsądnej obdarzonej niezwykłymi mocami "czarownicy", która nie boi się walczyć z żadnym przeciwnikiem. W tym sezonie Piper spotkało największe szczęście - urodziła zdrowego i pięknego synka - Wyatt'a, który zgodnie z przepowiednią i wizją Crone'a stanie się najpotężniejszym magiem stąpającym po Ziemi. Rola matki również wpływa na jej charakter i zachowanie. Nie bez przyczyny w finale sezonu zostaje Boginią Ziemi, opiekującą się innymi boginiami i mającą moc, która potrafiła pokonać nawet niezniszczalnych tytanów. Piper doświadczyła dużo w tym sezonie, naprawdę wiele od zjedzenia przez wilka do utraty męża włącznie. Los jej nie oszczędził. Mimo cudownego owocu miłości jakim jest Wyatt, obecnie najstarsza czarownica traci w finale Leo, który staję się starszym i opuszcza Ziemię. Przez 15 epizodów tego sezonu Piper była niezniszczalna i samo-lecząca, działo się tak poprzez magiczne i podwójnie błogosławione dziecko, będące w jej łonie. Niestety ciągły stres i brak wolnej chwili doprowadziły ją do łóżka szpitalnego. Cóż się dziwić: po ucieczce siostry w otchłań oceanu, upadku w 15 piętra wieżowca szpitalnego, przemienieniu w komiksową mega-bohaterkę, wszystkich zmaganiach z Cole'm, obejrzeniu jak z obu sióstr zostaje szczypta piachu nasza bohaterka musiała skończyć w szpitalu. Myślicie, że po narodzinach sytuacja się zmienia? Otóż nie! Teraz już jako normalna czarownica, śmiertelna niestety Piper naraża własne życie by ochronić najmłodsze pokolenie rodziny Halliwell, ale uwaga ktokolwiek wkurzy mamuśkę nieźle pożałuje. Zdeterminowana i rozwścieczona potrafi zniszczyć doszczętnie cały magiczny rynek, by tylko dokopać draniom, którzy polowali na jaj małego bezbronnego bobasa. Dostrzegamy więc jej troskliwe i opiekuńcze oblicze, które ujawniało się w przeszłości lecz nie w takim stopniu. Piper czuje, że stała się poważna, w końcu jest matką, oraz jest najstarsza. Jednak nie podoba się jej to zbytnio. Chce pogodzić rodzicielskie obowiązki z byciem przewodnią czarownicą z nienajlepszym ale jakże owocnym skutkiem, odkrywa u siebie cos w rodzaju szóstego zmysłu, który na pewno będzie przydatny w przyszłych bataliach. Podsumowując można powiedzieć, że nowa rola życiowa służy Piper. W końcu nie ma nic piękniejszego niż zostanie rodzicem i wydanie na świat potomstwa. Mamusia była by bardziej szczęśliwa, gdyby nie fakt że tatusia wcięło. Jak Piper poradzi sobie z byciem porzuconą dla wyższych intencji? Zobaczymy już wkrótce...
Phoebe - To był zdecydowanie jej sezon! Przeżyła największe przygody w swoim
życiu. Od zamiany w syrenę po transformację w boginię miłości. Uporała się
wreszcie z demonem przeszłości którym powinna skończyć na początku
trzeciego sezonu. Mowa o Cole'u, który w piątym sezonie stał się gościem do
odstrzału. Nic tylko go zniszczyć. I 12 odcinków trwało, by walnąć go
miksturką między stopy i koniec z chłopaczyną. Uważam, że błędnym posunięciem
było ożywienie go pod koniec 4 sezonu i wymyślenie tego całego astralnego
wymiaru, z którego się wydostał. Ludzie!!! Phoebe skończyła z nim w
momencie kiedy go unicestwiała, niepotrzebnie dwa razy scenarzyści kazali jej
cierpieć. Ale kiedy już pożegnała Cole'a stała się znów Phoebs jaką
znamy i lubimy. Wesolutką i energiczną, żywiołową i zmysłową. Phoebe -
demoniczny magnes, jak mówi Piper. Dziewczyną gotową zaryzykować nawet
kontakty z rodziną dla chłopaka, na którym jej zależy. cóż takiego spotkało
Phoebe w tym sezonie oprócz przemiany w syrenę? Zacznijmy od kariery. Nie ma w
mieście osoby, która by nie wiedziała kim jest Phoebe. W pracy, którą dostała
w czwartym sezonie tak dobrze się sprawdziła, że teraz w całym mieście
widnieją billboardy z jej wizerunkiem a kolumna "zapytaj Phoebe" jest
jedną z najpopularniejszych kolumn gazetowych (szczególnie po sesji zdjęciowej
do znanego magazynu, w którym Phoebe pokazała troszkę więcej niż tylko pasję
do pisania). Sukces w pracy wiąże się z bezustannym pracowaniem i
zabieganiem. Efektem tego jest osłabienie mocy lewitacji i brak wizji. Które
po wizycie u cyganki i zniszczeniu łowcy cyganów wracają ze zdwojoną siłą.
Przywdzianie kostiumu bohatera komiksowego i założenie szklanych pantofli, co
równa się zamianie w Kopciuszka także nie ominęło Phoebe. Ale to jeszcze
nic. Mumifikacja to dopiero przeżycie, ale nie tak bolesne jak śmierć i obrócenie
się w piach!!! To wszystko a nawet wiele więcej spotkało Phoebs w tym sezonie
sprawiając, że to właśnie ta postać wyszła na główny plan i trzeba
powiedzieć serialowi to nie zaszkodziło wręcz przeciwnie. Odcinki, w których
Alyssa dawała z siebie wszystko należą do czołówki odcinków sagi.
Szczerze: Allysa jest świetną aktorką i udowodniła to w wielu filmach i
serialach, nic dziwnego że jej gra głuchej była znakomita, podobnie
oczyszczanie domu z pozostałej energii po zabitych demonach, czy chociażby cała
postać Afrodyty i tekst "Jestem kochanką, nie wojowniczką". A scena
z "Nimf" w dekolcie do pępka także zostaje w pamięci na długo. Ta
seria dała Phoebe pole do popisu i wiecie co? Allysa sprostała temu zadaniu
dając Charmed nowy wygląd, który nie ukrywam bardzo mi się podoba. A
najbardziej zmiana znanej nam Phoebs w cioteczkę Phoebe, mającą bzika na
punkcie ślicznego siostrzeńca, która nachyla się do kołyski i gaworzy
"mogłabym Cię zjeść". Bravo Alyssa bravo! Co czeka nas w 6 serii?
Czy gorący szef powróci i porwie Phoebe do Hong Kongu? Czy Phoebs poradzi
sobie z ujarzmieniem nowej mocy, którą otrzyma szybciej niż myślicie?
Paige jest zdecydowanie inna niż w poprzednim sezonie. Po pierwsze jest ruda.
Po drugie jest bezrobotna! Rzuca pracę, by poświęcić się w pełni tajnikom
magii do tego stopnia, że w domu zaczyna się wyczuwać odór, powstający przy
przyrządzaniu mikstur. Raz nawet Paige zasmrodziła cały dom tylko po to, by
wyczarować parę białych gołąbków. Oczywiście jak to na początek drugiego
roku czarowania przystało Paige popełnia małe błędy, jak również te większe,
jakim chociażby było odebranie mocy Cole, by pochłonął je Barbas - demon
strachu. Jednak przez te pomyłki Paige staje się wartościowa. Gdyby nie próba
zniszczenia Cole'a na własny rachunek (efekt - kąpiel w oceanie) Paige nigdy
nie dostałaby kataru, co oznacza nie zaorbowałaby kiedy Cole zmieniał
rzeczywistość i nie uratowała by dnia przed totalną katastrofą. Bez wahania
mogę powiedzieć, że postać Paige była motorkiem humoru w tej serii. Jej
mimika i pozy a przede wszystkim teksty i zachowanie w określonych sytuacjach
sprawiają, że odcinki które mamy za kiepskie zyskują na wartości. (Jak
chociażby epizod z nimfami leśnymi czy z błogosławieństwem Wyatt'a przez
Matriarchy rodu Halliwell). Dowiedzieliśmy się, że Paige lubi być niezależna,
i działać na własną rękę, czego kulminacją była chęć wyprowadzenia się
z wspólnego domu. Szokiem była także wiadomość mówiąca, że Paige śpiewa
i to nie byle jak. Jej trzeźwy umysł pozwolił przetrwać dzień, w którym
umarła magia. A rozsądek i umiejętność racjonalnego myślenia pozwoliły
rozwikłać niejedną zagadkę (jak np. problem: dlaczego Phoebe chciała zostać
w oceanie, kiedy była syreną) i unicestwić niejednego demona (chociażby
Cole'a). Poznajemy także opiekuńczą stronę postaci, ukochaną ciocię
instalującą jak sama mówi "cichutki" alarm informujący o obecności
demonów w domu, który brzmi jak alarm przeciwlotniczy i troszczącą się o
swojego siostrzeńca do tego stopnia, że gotowa jest narazić swoje życie, by
tylko wytropić łajdaków chcących dopaść niemowlę. Paige już zaakceptowała
swoje miejsce w rodzinie i mimo kilku epizodów (jak na przykład brak jej
danych w drzewie genealogicznym) czuje się i zachowuje już jak prawdziwa
Halliwell. W tym sezonie najmłodsza czarownica spotyka dwie osoby, których
wcześniej nie znała, a które są dla sagi bardzo ważne. Pierwsza z nich to
Penny Halliwell, którą początkowo Paige traktuje sceptycznie, lecz z czasem
nawiązuje z Babunią więź i nazywa Penny swoją bunią. Drugą jest
biologiczny ojciec - Sam, biały promień ich matki, który ponownie stracił
skrzydła i zgubił drogę, by osiąść w prawdziwej melinie i złajdaczyć się
do granic ludzkiej wytrzymałości. Sam zostaje przydzielony Paige jako jej
pierwszy podwładny (gdyż Paige jest w połowie białym promieniem) i po wielu
perypetiach odnajduje w sobie siłę by uleczyć córkę wraz z Leo. Jak się
okazuję Sam nigdy nie mógł się pogodzić z koniecznością oddania córki co
uniemożliwiło mu ochronę innych czarownic. Paige rozbawiła mnie w wielu
epizodach (Nimfy, Błogosławieństwo Wyatt'a etc.), również zaskoczyła (Sense
and sense ability, House call), bardzo pozytywnie ewoluując do prawdziwej
cool-czarownicy, której nie obca jest śmierć. Paige ginęła aż 3 razy w tym
sezonie: Padła trupem gdy zjadła zatrute jabłko, odtwarzając rolę Królewny
Śnieżki; Phoebe zadźgała ją sztyletem myśląc, że to demon strachu; demon
Bacarra zabił ją ognistą kulą zostawiając po niej tylko piach. Nie obce były
jej również: zamiana w posąg, transmutacja w bohaterkę komiksową, boginię
wojny czy leśną nimfę. Jej ciało posiadła Egipska dusza Isis a chęć
uniknięcia pecha zaprowadziła ją wprost do czegoś co św. Patryk zostawił w
spadku - do krainy Leprechaun'ów (skrzatów czekających na końcu tęczy z
garnkiem pełnym złota). Bez wątpienia Rose urosła w moich oczach po zagraniu
tych 23 odcinków, a co czeka nas w kolejnym sezonie? Kończy się okres życia
Paige nazywany "Zawód-Czarownica". Paige szuka nowej pracy, i znajduję
jedną bardzo ciekawą i oryginalną...
Piąty sezon pełen niezwykłych przygód jest zdecydowanie najlepszym ze wszystkich do tej pory. Przede wszystkim całą aurę serialu zmieniło przyjście na świat nowego pokolenia. Dziecka, które posiądzie niewyobrażalne moce. Bobasa używającego mocy już w pierwszym roku swojego życia (orbującego, leczącego i włączającego alarm antydemonowy tylko po to, by ktoś przybiegł i go przytulił). Dziecko zmieniło wszystkich w tej rodzinie. Odkryło zachowania i instynkty postaci, o których wcześniej nie wiedzieliśmy. Nadało serialowi nowy, przyjemny klimat. Czy można wymyślić coś więcej?
Podbiły ocean, starożytny Egipt i królestwo bajek braci Grimm. Przeistoczone w postaci komiksowe. Zamienione w Greckie boginie. Wędrowały w czasie do przeszłości, zmieniały przyszłość i przebywały w alternatywnej teraźniejszej rzeczywistości. Ich sny wyrwano na jawę, ich malutkie obsesje stały się monstrualne. Pomogły cygańskiemu klanowi, całej krainie Leprechaun'ów, syrenie, i wreszcie całemu światu oraz Starszyźnie poprzez unicestwienie Tytanów. Co czeka nas w kolejnym sezonie Charmed? Na pewno masa atrakcji, gdyż scenarzyści z roku na rok wpadają na coraz lepsze pomysły. Więc spekulacji nie może być końca ale mogę powiedzieć jedno: Czekają nas 23 godziny niesamowitych wrażeń, które na 100% nie raz wbiją nas w fotel i sprawią, że o Charmed będzie głośno, i to nie za sprawą brukowych skandali lecz świetnych scenariuszy, ciekawej fabuły i niesamowitych przygód trzech czarownic Halliwell
text: [patrycjusz]
Co dalej ?? Czytaj w ODCINKACH...